Kontrowersyjna aplikacja Peeple, o której mowa, pozwala na ocenianie drugiego człowieka bez jego wiedzy, a co gorsza również bez jego zgody. W jaki sposób działa appka?
Mogłoby się to wydawać co najmniej dziwne, ale pomysłodawczyniami aplikacji są dwie kobiety – Nicole McCullogh oraz Julia Cordray. Panie postanowił stworzyć aplikację, która działa w bardzo prosty sposób – daje możliwość oceniania ludzi w pięciogwiazdkowej skali bez ich wiedzy oraz zgody.
Zalety aplikacji
Według Pań, które stworzył Peeple, aplikacja jest stworzona “dla pozytywnych ludzi”, a jej zalet jest naprawdę sporo. Po pierwsze, ma ona ułatwić nam podejmowanie decyzji związanych z tym kogo zaprosimy na randkę, na rozmowę rekrutacyjną czy choćby nawet z kim mielibyśmy nawiązać zwykły kontakt. Po drugie, Peeple pozwoli nam uniknąć nieprzyjemnych sytuacji w życiu, jak te z którymi często się spotykamy, kiedy mamy do czynienia z niewłaściwymi ludźmi na niewłaściwym miejscu. I choć pojawiło się mnóstwo krytycznych słów dotyczących aplikacji, którym nie sposób się nie dziwić, pomysłodawczynie aplikacji raczej się nimi nie przejmują: “Jest mnóstwo powodów dla których chcemy sprawdzać ludzi dokoła nas” – mówią Kanadyjki.
Jak działa?
Krótki opis działania aplikacji: jeśli dostaniecie dwie gwiazdki (lub co gorsza jedną), będziecie o tym wiedzieli i uwaga, uwaga, będziecie mieli AŻ 48 godzin na zapracowanie sobie na lepszą ocenę. Tak, to nie żart. Jeśli Wam się nie uda, recenzja na Wasz temat zostanie upubliczniona. Ci, którzy dostaną ocenę 3- gwiazdkową lub wyżej, zostaną uznani za “pozytywnych”, a opinie na ich temat zostaną upublicznione natychmiast.
Kto może skorzystać
Z aplikacji skorzystać mogą osoby, które skończyła 21 lat i mają konto na Facebooku. Każdy, kto postanowi ocenić daną osobę, nie będzie tego robił anonimowo, a jego opinie będą publiczne. Znajomych można będzie oceniać w trzech kategoriach: relacje osobiste, zawodowe i uczuciowe. Im więcej opinii pozytywnych, tym wyższy będzie współczynnik “Positivity Rating”.
Aplikacja jest obecnie w fazie testów, ale wiadomo, że już niedługo każdy, kto spełni wymagane warunki, będzie mógł z niej skorzystać. Pozostaje jednak pytanie – po co to komu? Naprawdę potrzebujemy kolejnego narzędzia, które, jasne, dla jednych wyda się zwykłą zabawą, ale dla innych powodem do smutku i niepotrzebnego obrywania hejtem? Na co dzień mamy do czynienia z wiadrem internetowych bluzg i obraźliwych haseł, po co więc kolejne narzędzie, które prawdopodobnie podniesie współczynnik nienawiści w sieci? Jedno jest pewne: niejeden użytkownik się ucieszył. Internet na to czekał, a te dwie Kanadyjski wyszły naprzeciw wymaganiom wielu ludzi, a o aplikacji, której de facto jeszcze nie ma, mówi cały świat.