Szybko, tanio i wygodnie – tak właśnie działają portale i aplikacje ułatwiające społecznościowe podróżowanie. Niedługo wśród nich pojawi się całkiem nowy system, pozwalający grupowo wzbić się w powietrze.
Jakiś czas temu Yuri Drabent, znana postać w branży marketingowej, na swoim profilu na Facebooku przytoczył rozmowę dwóch taksówkarzy, którą usłyszał wychodząc ze spotkania:
– Ale to jak w końcu, miałeś to zlecenie czy nie? – pyta jeden, palący papierosa.
– Nie miałem, trzy minuty mi zostały i klient anulował – odpowiada drugi.
Palacz wypuszcza chmurę dymu, kręci głową, patrzy w dal i mówi z najwyższą niechęcią: – Ech. Anulator j****y.
Niechęć taksówkarzy do nowych technologii w takim wypadku wydaje się zrozumiała, ale chyba przewoźnicy jako jedyni żałują zmian jakie internet, media społecznościowe i aplikacje wniosły w nasze codzienne podróżowanie.
Społecznościowo po mieście
MyTaxi, iTaxi, Cab4You – jest w czym wybierać. A każda z aplikacji daje naprawdę duże możliwości użytkownikom. Zamawianie taksówki przez smartphone, płatności bezgotówkowe, możliwość śledzenia trasy taksówki, wybór ulubionego taksówkarza czy ocena odbytej podróży to tylko niektóre z nich. Mimo narzekań taksówkarzy we własnym gronie, przed klientami panuje zmowa milczenia. Taksówkarze starają się, są grzeczni i pomocni. W końcu mają poważnego konkurenta na rynku jakim jest Uber, który w zeszłym roku pojawił się w Warszawie. Jeśli prześledzić wiadomości związane z tą aplikacją w internecie, najwięcej z nich dotyczyć będzie protestów taksówkarzy i to zarówno z Polski, jak i Niemiec, Francji czy Hiszpanii. Aplikacja, która kojarzy prywatnych kierowców korzystających z aplikacji z potencjalnymi pasażerami, podbija świat. Tańsze przewozy kuszą wielu. Jednak amerykański startup boryka się od dłuższego czasu z poważnymi problemami, ponieważ tak samo jak wielu jest zwolenników aplikacji, tak samo wielu wypowiedziało jej wojnę. Program został zakazany już w kilku krajach. Jaka będzie przyszłość Ubera w kraju nad Wisłą, okaże się pewnie wkrótce. Jeśli nawet aplikacja zniknie także z polskiego rynku, nie będzie to oznaczało końca taniego podróżowania. Możliwości nadal pozostanie wiele. I to także na znacznie dalsze odległości niż tylko przejazd z ulicy na ulicę w obrębie jednego miasta.
Społecznościowo samochodem
Wszystko dzięki prężnie rozwijającemu się w Polsce systemowi podróżowania zwanego carpooling. Jego zasady są niezwykle proste. Chodzi o wygodę i oszczędność. Właściciel samochodu przemieszczając się z domu do pracy albo wyjeżdżając w dalszą podróż do innego miasta, a nawet kraju, na specjalnej platformie znajduje osoby zainteresowane dotarciem do tego samego, miejsca docelowego. Rezerwuje dla nich miejsca pasażera, dzieli koszty podróży, ustala czas wyjazdu, a następnie wspólnie ruszają w podróż. Na tej zasadzie działa niezwykle popularna aplikacja BlaBlaCar czy też Carpooling. Z roku na rok liczba korzystających z tego rodzaju usług niemal się podwaja. Tracą na tym podobnie jak w przypadku Ubera, przewoźnicy – głównie pociągi. Chcąc konkurować z takimi grupowymi przejazdami w wielu europejskich krajach, przewoźnicy zaczęli znacząco obniżać ceny biletów.
Społecznościowo samolotem
Może się okazać, że podobny los czeka także linie lotnicze. Podróżowanie społecznościowe dotarło także na ten najwyższy poziom – grupowych lotów. Już wkrótce wystartuje pierwszy na świecie serwis, który będzie jednoczyć fanów dalekich podróży. Flyover to portal, który łączy osoby, chcące zorganizować przelot zgodny z ich oczekiwaniami, w konkretnym terminie i do konkretnej destynacji. Do stworzonego planu podróży dołączają inni zainteresowani odbyciem wspólnej podróży użytkownicy. Po zebraniu odpowiedniej, minimalnej ilości podróżujących serwis łączy grupę z przewoźnikami czarterowymi, którzy realizują lot zgodny z oczekiwaniami podróżujących.
Potem wystarczy już tylko skorzystać z jednej z wielu aplikacji społecznościowych oferujących noclegi jak Airbnb czy Wimdu. I można cieszyć się udanym, tanim urlopem. A do tego wszystkiego wystarczy tylko smartphone.