Coraz więcej producentów smartfonów sprzedaje telefony bez ładowarek w zestawie. Nie znajdziemy ich w pudełkach z niektórymi urządzeniami marek Samsung i Xiaomi. Na podobny krok zdecydowała się także marka Realme w stosunku do najnowszego modelu, który właśnie wchodzi na rynek, czyli narzo 50A Prime. Jaki jest powód takiego posunięcia?
Ekologia i ekonomia
Producenci smarfonów tłumaczą swoje działania przez pryzmat troski o środowisko. Decyzja ta bez wątpienia wpływa na zmniejszenie ilości generowanych elektrośmieci. Łączy się też ze zmniejszeniem opakowań, co przekłada się na obniżenie emisji dwutlenku węgla w trakcie transportu. Nie da się jednak ukryć, że oprócz tych szczytnych celów, producenci widzą w tym szansę na obniżenie kosztów produkcji, a co za tym idzie – zwiększenie zysków ze sprzedaży smartfonów.
Co ciekawe, producenci tacy jak Realme zaczynają wdrażać zmiany od smartfonów ze średniej półki. Bez wątpienia jest to podyktowane faktem, że ważnym argumentem sprzedażowym dla droższych modeli jest funkcja szybkiego ładowania, a to wymaga specjalnego zasilacza. Pojawiają się też nowe standardy ładowania takie jak UltraDart, Gravity Edition, MagDart czy MagSafe w przypadku iPhonów.
Jednolite standardy ładowania w UE
Stopniowe wdrożenie do sprzedaży telefonów bez ładowarek w zestawie pozwala też przyzwyczaić konsumentów do nowych imperatywów, które wkrótce staną się normą, przynajmniej w krajach Unii Europejskiej. O co chodzi? Unia Europejska jest bliska ukończenia prac nad projektem, który zakłada, że producenci urządzeń mobilnych będą mieli obowiązek sprzedawania ich w opcji bez zasilaczy. Celem Komisji Europejskiej jest też ujednolicenie standardów ładowania, poprzez zastosowanie coraz bardziej popularnego złącza USB-C, które już teraz znamy z większości smarfonów z Androidem. Regulacje te mają zabezpieczyć konsumentów przed niedogodnościami oraz niepotrzebnymi kosztami. Szacuje się, że konsumenci zaoszczędzą rocznie około 250 mln euro, które wydaliby na zupełnie zbędne im ładowarki. Zmiany mają także zapobiec nadmiernemu generowaniu elektrośmieci. Według danych z raportu Komisji Europejskiej ograniczenie produkcji i utylizacji ładowarek ma zmniejszyć ilość odpadów o niemal tysiąc ton rocznie.
Unijny projekt zakłada także ujednolicenie wspomnianych już technologii szybkiego ładowania, tak aby urządzenia zapewniały taką samą prędkość ładowania bez względu na to, jaka ładowarka zostanie użyta. Jak to wpłynie na rozwój autorskich technologii w zakresie szybkiego ładowania? Tego na razie nie wiadomo. Dlatego choć cel przyświecający unijnemu projektowi jest niewątpliwie szczytny, to zarzuca mu się hamowanie innowacyjności. Nie trudno też zgadnąć, że projekt unijnego rozporządzenia spotyka się z krytyką ze strony Apple, które od dekady używa autorskiego złącza Lighting. Gdy przepisy wejdą w życie firma Apple będzie musiała zmienić specyfikację urządzeń sprzedawanych na europejskim rynku.
Kiedy możemy spodziewać się wdrożenia nowych unijnych przepisów dotyczących ujednolicenia standardów ładowania i wycofania ładowarek z masowej sprzedaży? Wiele wskazuje na to, że prace legislacyjne nad projektem zakończą się w 2022 roku, gdyż gotowy projekt czeka aktualnie na przyjęcie przez Parlament Europejski i Radę Europy. Oczywiście najpierw rozpocznie się okres przejściowy, a kraje członkowskie będą miały dwa lata na wdrożenie ustawy, więc producenci urządzeń mobilnych będą mieli sporo czasu na dostosowanie się do nowych wymogów.